Tydzień później
Święto Duchów
Oczami Hermiony
Jestem z Harrym w Wielkiej Sali i czekamy na Runo i Draciny żeby im powiedzieć, że jedziemy do Doliny Godryka. Właśnie wchodzą.
- Co wy macie takie grobowe miny? - zapytał Ron.
- My? Zdaje ci się, musimy wam powiedzieć, że za chwilę ruszamy do Doliny Godryka Gryffindora. - odpowiedziałam.
- Odwiedzić grób moich rodziców i przy okazji zobaczyć jak trzyma się dom. Może dam radę go wyremontować. - dodał Harry.
- Przyznaj, że masz plany co do tego domu. - powiedział puszczając Harremu oczko Ron.
- Nie, po prostu pomyślałem, że po skończeniu szkoły muszę gdzieś zamieszkać. Nie przesiedzę całego życia w domu Drusleyów. - powiedział Harry.
- No to spadamy, tylko nie zapomnijcie. - powiedziałam.
- Oczywiście. - po tych słowach wypowiedzianych przez Giny teleportowałam siebie i Harrego do Doliny Godryka.
- To gdzie najpierw? - zapytałam.
- Na grób rodziców, a później do domu. - odpowiedział Harry.
Poszliśmy, więc najpierw na miejscowy cmentarz, gdzie zostali pochowani rodzice mojego ukochanego. Ten napis, nigdy go nie zapomnę. To było kiedy niszczyliśmy horkruksy. Ron od nas odszedł i postanowiliśmy udać się właśnie tu by rozwiązać zagadkę insygni. Harry mnie zawołał i kiedy pojawiłam się obok niego ujrzałam ,, Lili i James Potter, Lili ur. 30 stycznia 1960 James ur. 27 marca 1960, Oboje zm. 31 października 1981 ". Teraz uczyniłam to co ostatnio gdy tu byliśmy. Wyczarowałam wieniec z białych kwiatów. Harry zaś zaświecił znicze. Udaliśmy, więc pod dom, w którym niegdyś mieszkali Potterowie. Wyglądał strasznie, jakby przeszedł po nim huragan, a później jeszcze tsunami.
- Da się go jeszcze uratować. Nie trzeba go budować od nowa bo bardzo dobrze się trzyma, nie zawali się. Załatwię ekipę jeszcze dzisiaj. - powiedział Harry.
- Hermiono mogę zadać ci pytanie? - zapytał.
Ja tylko pokiwałam głową na ,, tak ".
- Czy po zakończeniu szkoły zechcesz ze mną zamieszkać? - zapytał.
Zaniemówiłam, ja Hermiona Granger mam zamieszkać w jednym domu z Harrym Potterem. Wybawcą całego świata czarodziei. Rita pewnie już szuka na nasz temat jakiś ciekawych ploteczek do umieszczenia w Proroku Codziennym. No cóż ale Rita nie ma wpływu na moją odpowiedź jaką stało się jedno wielkie ...
- Tak Harry. - powiedziałam i rzuciłam się mojemu chłopakowi na szyję, a on nie oczekiwał ode mnie tylko czegoś takiego, więc sam postanowił przejść do konkretów i czule mnie pocałował.
- A rodzice? - zapytałam.
- Powiemy im na święta, po za tym już jesteś moja. - odpowiedział Harry.
- Mówiłem ci już, że jesteś najlepszym co mi się w życiu przytrafiło. - dodał i przyciągnął mnie do siebie.
- Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To teraz to mówię. Hermiono Granger dzięki tobie czuję, że znów żyję, bo jesteś jedyną osobą kochającą mnie bezgranicznie, a ja czuję to samo do ciebie. - powiedział czule Harry.
- Wtedy w skrzydle szpitalnym kiedy spałaś. Powiedziałem ci, że jak skończymy Hogward to kupię nam dom w Londynie, ale czuję, że jeśli rodzice nam go zapisali to chcieliby żebyśmy tu zamieszkali, żyli i wychowywali nasze dzieci. - dodał.
- Jak to nam? - zapytałam zdziwiona, a Harry wyjął z kieszeni pergamin, po czym mi go podał.
Zaczęłam, więc czytać.
Dolina Godryka Gryffindora,10 października 1981 roku
Testament
Ja, James Potter, urodzony 27 marca 1960 roku w Dolinie Godryka Gryffindora wraz z żoną Lili Potter, urodzoną 30 stycznia 1960 roku w Londynie, na wypadek naszej śmierci cały posiadany majątek przekazujemy naszemu synowi Harremu Jamesowi Potterowi oraz wybrance jego serca Hermionie Jane Granger.
James Potter
Lili Potter
Zamarłam, skąd rodzice Harrego wiedzieli, że będziemy razem, ale wiem, że to tu - gdzie wszystko się zaczęło będą dorastały nasze dzieci.
************************************
Hej kochani tu Hermi z kolejnym rozdziałem opowiadania o Harmionie. Mam nadzieję, że moja odnowiona wena jest podobna do tej dzięki, której na tym blogu pojawiły się pierwsze rozdziały tej historii. W kolejnym już 9 rozdziale nasza Harmiona pojedzie w odwiedziny do Andromedy Tonks i spotka się z Teddym Remusem Lupinem.
Wasza Hermi